Meander

Meander. Rocznik poświęcony kulturze świata starożytnego

Ukazuje się od 1946 roku

ISSN 0025-6285

"Meander" znajduje się na liście ERIH PLUS oraz w wykazie czasopism MNiSW (70 pkt.).

REDAKCJA

Jan Kwapisz (redaktor naczelny), Adam Ziółkowski, Helena Teleżyńska (sekretarz redakcji)

KOMITET REDAKCYJNY

Krystyna Bartol (Poznań), Małgorzata Borowska (Warszawa), Jerzy Danielewicz (Poznań), Włodzimierz Lengauer (Warszawa), Ignacy Lewandowski (Poznań), Henryk Podbielski (Lublin), Marek Starowieyski (Warszawa), Marian Szarmach (Toruń), Mikołaj Szymański (Warszawa), Joachim Śliwa (Kraków)

ADRES REDAKCJI

Instytut Filologii Klasycznej UW

ul. Krakowskie Przedmieście 1

00-047 Warszawa

tel. 604 300 815

e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

"MEANDER" ONLINE

Artykuły w wersji pełnotekstowej wraz ze streszczeniami w językach angielskim i łacińskim są dostępne w następujących bazach:

Czytelnia Czasopism PAN:

http://journals.pan.pl/meander

Baza CEEOL (do 2016 roku, nieuaktualniana):

http://www.ceeol.com/search/journal-detail?id=1030

W Bazie Czasopism Humanistycznych i Społecznych Muzeum Historii Polski dostępne są spisy treści z lat 1946-2008:

http://www.bazhum.pl/bib/journal/290/

"Meander" na portalu Facebook

 

Jan Kwapisz

Wartki bieg „Meandra”

Pisząc o znaczeniu i zasięgu oddziaływania „Meandra”, poświęconego kulturze starożytnej czasopisma, które jest najważniejszą publikacyjną reprezentacją Komitetu Nauk o Kulturze Antycznej PAN (dalej KNoKA), nie sposób nie zacząć od jego historii. Są bowiem w Polsce starsze czasopisma naukowe – na polu badań nad starożytnością trzeba wspomnieć ukazującą się od 1894 r. jako organ Polskiego Towarzystwa Filologicznego „Eos” – jednak heroiczne początki „Meandra” czynią go wydawnictwem wyjątkowym. Dwaj wybitni profesorowie – filolog klasyczny Kazimierz Kumaniecki oraz archeolog Kazimierz Michałowski – wspierani przez filolożkę Lidię Winniczuk rozmowy o konieczności powołania w wyzwolonej Polsce czasopisma poświęconego studiom nad starożytnością i jej recepcji, a zarazem przybliżającego te badania szerszemu gronu czytelników poczęli prowadzić jeszcze podczas hitlerowskiej okupacji[1]. Do mitologii „Meandra” należy wspomnienie pierwszego spotkania organizacyjnego jego redaktorów na gruzach Uniwersytetu Warszawskiego późnym latem 1945 r., gruzach nie rozumianych metaforycznie (choć także), ale czysto fizycznie. Drugie spotkanie odbyło się wśród skrzyń z zabytkami w magazynach Muzeum Narodowego. Planowano wydanie pierwszego numeru jeszcze w r. 1945 w Warszawie, co miałoby oczywisty wyraz symboliczny, jednak trudności techniczne sprawiły, że ukazał się w styczniu 1946 r., a wydrukowano go w Krakowie, choć nakładem jeszcze nie znacjonalizowanej drukarki Trzaski, Everta i Michalskiego, szczycącej się na okładce tego pierwszego zeszytu siedzibą przy warszawskiej ul. Marszałkowskiej 51. Kronikarz odnotowuje jednak, że „Meander” narodził się de facto już w r. 1945. Lecz jego genezy należy szukać jeszcze wcześniej.

Pokaźny ładunek semiotyczny, która pozwoli nam podsumowująco ująć te heroiczne początki, nosi właściwie sama nazwa „Meandra” i jego charakterystyczna winieta. Otóż od pierwszego numeru na okładce „Meandra” widnieje charakterystyczny znak graficzny, zrośnięty z jego nazwą i ją właśnie ilustrujący. Autorem winiety jest Jerzy Hryniewiecki, architekt słynący zwłaszcza z udziału w projektowaniu już nieistniejącego Stadionu Dziesięciolecia oraz warszawskiego „Supersamu”, a z budowli wciąż stojących – katowickiego „Spodka”. Jeszcze u schyłku lat dwudziestych zaprojektował znany znak graficzny Ligi Ochrony Przyrody (ojcem architekta był współtwórca Ligi, przyrodnik Bolesław Hryniewiecki). Nie będzie chyba błędem przypuszczenie, że Michałowski zawarł z Hryniewieckim więzy znajomości w czasie wojny, gdy obaj byli więźniami znanego Oflagu II C Woldenberg, gdzie Michałowski, a pewnie i Hryniewiecki, prowadził ożywioną działalność edukacyjną. Czy tu pojawił się pomysł założenia nowego czasopisma? A może lepiej powiedzieć – kontynuacji działalności przedwojennej?

O znaczeniu nazwy „Meandra” trochę bowiem napisano, jednak mnie najważniejszy, a w każdym razie bardzo wymowny wydaje się trop wskazany dość przygodnie w zamieszczonym w pierwszym numerze pisma artykule Tadeusza Sinki, zatytułowanym po prostu Dlaczego „Meander”[2]. Pojawia się tu sugestia – niby mimochodem, a jednak jakby dla udobitnienia podsunięta raz, a potem powtórzona (na s. 5 i 6) – że może redaktorzy zapatrzyli się na motyw zdobiący winietę lwowskiego „Przeglądu Klasycznego” – a wcześniej, dodajmy, „Kwartalnika Klasycznego”, którego „Przegląd” był kontynuacją; oba pisma łączyła zresztą osoba redaktora, znanego badacza-starożytnika i niezwykle aktywnego organizatora studiów klasycznych, Ryszarda Gansińca[3]. Choć znak graficzny „Meandra” nieco odbiega od owego wzoru, trudno się oprzeć wrażeniu, że tak właśnie jest – ten meander, a więc i sama nazwa, jest echem tamtych. Idea kontynuacji międzywojennego życia klasycznego w powojennej Polsce doby odbudowy wydaje się tu niezwykle istotna. Jest to kontynuacja, ale przynosząca nowe treści, co zwiastuje nazwa bogata w znaczenia – a redakcja podsuwa we wspomnianym już Słowie wstępnym i takie, że „Meander jest [...] symbolem rzeki granicznej między Europą i Azją, między Zachodem i Wschodem”, co wszak alegorycznie ujmuje sytuację i rolę kultury klasycznej w znajdującej się w pierwszym okresie powojnia na rozstaju dróg Polsce.

Ważny w tym kontekście wydaje się sam charakter „Meandra”, upodobniający się pod wieloma względami do działalności Gansińca, prowadzonej w międzywojniu na łamach „Kwartalnika Klasycznego”, „Przeglądu Klasycznego”, a także „Filomaty” oraz wydawnictw związanych z tymi tytułami. Chodzi tu o takie uprawianie badań starożytniczych, które przy zachowaniu najwyższych standardów będzie atrakcyjne dla szerokich grup czytelników – zatem połączenie waloru naukowego i popularyzacyjnego. Trudno mówić nawet o jakiejś wymyślnej formule, bo ten eseistyczny model pisania o kulturze starożytnej jej znawcom przychodzi w gruncie rzeczy dość naturalnie, a powołanie nauczycielskie jest ważnym składnikiem tożsamości badacza antyku. Nie dziwi więc, że w sferze oddziaływania kultury klasycznej na świecie istnieją od lat czasopisma o profilu przypominającym ten, który od założenia charakteryzuje „Meandra”, a więc niestroniące od ambicji dotarcia do niespecjalistów, w szczególności szeroko definiowanej inteligencji, a w dużej mierze nauczycieli i uczniów szkół średnich: w Niemczech będzie to „Gymnasium”, we Włoszech – „Atene e Roma”, w Wielkiej Brytanii – „Greece & Rome”, w USA – „Classical World”, a w Polsce jeszcze i „Nowy Filomata”. Przy czym utarło się, że „Meander” jest na poziomie zaawansowania pośrednim między wydawanym pod egidą Polskiej Akademii Umiejętności „Nowym Filomatą” a wspomnianą już, adresowaną do wyrobionych badaczy i drukującą obecnie artykuły wyłącznie w językach kongresowych oraz po łacinie „Eos” – więcej o tej formule „Meandra” niżej. Odnotujmy, że „Meander” w swoich pierwszych dekadach tak jak tytuły Gansińca obradzał w związane z sobą przedsięwzięcia wydawnicze: były to serie „Biblioteka Meandra”, „Auctarium Maeandreum” oraz „Świat Starożytny”, a także bibliografia „Antyk w Polsce”. Co imponujące i w co trudno może być uwierzyć osobom znającym dzisiejsze realia wydawania czasopism naukowych, aż do lat dziewięćdziesiątych „Meander” był – przynajmniej formalnie, o czym więcej za chwilę – miesięcznikiem, dość cienkie zeszyty liczyły kilkadziesiąt stron każdy.

Jak się sprawiała tak obmyślana formuła „Meandra”? Z dzisiejszej perspektywy – znakomicie. Od pierwszych numerów łamy pisma gościły tuzów polskich badań starożytniczych, a niekiedy i krajowej kultury, a redaktorzy – w szczególności Lidia Winniczuk, a potem Mieczysław Grzesiowski – skrzętnie odnotowywali liczne echa czytelnictwa „Meandra” w prasie codziennej czy dokumenty świadczące o tym, że czytelnikami pisma byli choćby luminarze rangi Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego albo Jana Parandowskiego. „Meander” był także lekturą oficjalnie rekomendowaną dla nauczycieli szkół i uczniów. Jego walor pedagogiczny objawiał się i w tym, że udostępniał łamy także autorom debiutującym, którzy zyskiwali w ten sposób cenne doświadczenie – z dzisiejszej perspektywy widać, że nieraz ci debiutanci sami stawali się ważnymi postaciami polskiego życia naukowego. Z drugiej strony, choć „Meander” od początku zamieszcza materiały wyłącznie w języku polskim, wyrobił sobie markę poza granicami naszego kraju, nie tylko w krajach Europy Wschodniej, ale i na Zachodzie. Jest indeksowany w czołowej starożytnej bibliografii „L’Année Philologique” i można znaleźć go w dobrych bibliotekach starożytniczych, jak na przykład grecystyczno-latynistyczna biblioteka Institute of Classical Studies w Londynie. Dzięki zamieszczanym od lat – choć nie od początku – streszczeniom łacińskim, a pewnie także dzięki rozległym talentom lingwistycznym filologów klasycznych bywa cytowany w pracach uczonych zagranicznych. Doświadczenie podpowiada, że właściwie nie ma poważnego uczonego-starożytnika z Zachodu, któremu nazwa „Meander” nic by nie mówiła.

Mimo to gdy się przegląda zeszyty „Meandra” publikowane przez już przeszło 75 lat jego historii, widać dowody pewnej szamotaniny z historią, starć z trudnymi realiami wydawania czasopisma naukowego w zmieniających się, lecz zawsze wyboistych dziejach powojennych. Powracają deficyty papieru, trudności z pozyskaniem materiałów – owocujące apelami do autorów, a niekiedy ciekawymi akcjami, jak organizowane przez redakcję konkursy – chroniczne niedofinansowanie. Z biegiem dekad coraz częściej pojawiają się numery łączone, z początku rzadkie, choć chyba nie było roku, w którym ukazało się dwanaście zeszytów. W latach dziewięćdziesiątych jednak „Meander” staje się faktycznie dwumiesięcznikiem, co od 1996 r. zostaje usankcjonowane zmianą formuły na okładce. Mimo to i potem zdarzają się numery łączone. Czasem hamulec zaciąga Historia przez duże „H”: zawieszenie wydawania pisma w stanie wojennym zaowocowało odbijającym się czkawką przez następne trzydzieści lat opóźnieniem wydawniczym, swoje dołożyła najpierw zapaść lat osiemdziesiątych, potem trudna dekada odbudowy gospodarki w warunkach pookrągłostołowych. W sumie jest więc „Meander” lustrem dla kondycji humanistyki po zakończeniu drugiej wojny światowej, a w szczególności tego jej działu, który się zajmuje badaniem antyku. Takim lustrem, dodajmy, które jednak wszystko upiększa i ubarwia, bo taki jest urok zdystansowanego pisania o kulturze po pierwsze, a kulturze odległej starożytności w szczególności. Choć więc „Meander” lat stalinowskich czy gomułkowskich nie jest wolny od ech walki ideologicznej i serwitutów na rzecz obowiązujących nurtów (pseudo)humanistyki, zwykle wzbudzających tylko pobłażliwy uśmiech, czasem bolesne wspomnienie[4], to jednak zawsze więcej w nim historii starożytnej niż tej współczesnej. Nawet w najgorszych czasach pozostawał ostoją wielkiej kultury i na przekór swojej nazwie utrzymywał niepokrętnie ów klasyczny kurs, wynikający z jej prawdziwego sensu.

Najwyższa pora wspomnieć o tym, co spowodowało powstanie tego szkicu, to jest o miejscu „Meandra” w strukturach Polskiej Akademii Nauk. Widać już, że „Meander” jest starszy niż sama Akademia – a kiedy przejęła ona pieczę nad jego wydawaniem? Odpowiedź można znaleźć w wymienionych wyżej materiałach okolicznościowych[5]: początkowo periodyk finansowany był z subwencji na przemian Ministerstwa Oświaty i Ministerstwa Kultury, natomiast wśród wydawnictw PAN znalazł się w 1954 r., odtąd również na dekady pieczę nad sprawami druku przejęło PWN. Ta zmiana nijak nie odbiła się w ówcześnie publikowanych zeszytach i była może czysto techniczna; z pewnością nie bez znaczenia była pozycja Kazimierza Kumanieckiego – redaktora „Meandra” aż do śmierci w 1977 r. – w strukturach PAN i nowo powołanego Komitetu Nauk o Kulturze, na którego czele stał od początku. Dopiero od rocznika 1965 na okładce „Meandra” pojawia się informacja, która widnieje tam do dziś: o KNoKA jako wydawcy pisma.

Tak wyglądały początki, gdy „Meander” zyskał swą kultywowaną przez dekady, ulegającą subtelnej ewolucji tożsamość. Zasadniczy kurs nie zmieniał się, jak się zdaje, mimo zmian w redakcji. Po śmierci Kumanieckiego w r. 1977 i Michałowskiego 1 stycznia 1981 r. ster dzierżyła aż do śmierci ich bliska współpracowniczka, Lidia Winniczuk. Po jej śmierci w r. 1993 posadę redaktorki naczelnej objęła nie związana wcześniej z „Meandrem” Anna Komornicka, jednak trzeba powiedzieć, że jest bliskim współpracownikiem i sekretarzem redakcji aż do r. 2004, gdy wspólnie ustąpili ze swoich funkcji, pozostawał Mieczysław Grzesiowski, który był ważnym współpracownikiem pisma już od lat pięćdziesiątych. Widać więc, że hasło kontynuacji jest leitmotivem w dziejach „Meandra”.

Spróbujmy powiedzieć kilka słów o aktualnej sytuacji „Meandra” i jego oddziaływaniu. Można przyjąć, że obecny etap w historii pisma rozpoczął się z r. 2005, gdy funkcję redaktora naczelnego objął filolog klasyczny Mikołaj Szymański. Od r. 2021 pełni ją piszący te słowa, któremu wcześniej red. Szymański powierzył funkcję sekretarza. Ważną postacią „Meandra” jest historyk Adam Ziółkowski (w redakcji o 2005 r.), dopełnia ją obecnie jako sekretarz redakcji Helena Teleżyńska. Co istotne, kolorowe zeszyty „Meandra” – kolorowe i jeśli chodzi o tradycyjne zróżnicowanie treści, i dosłownie, bo zmienna barwa okładek od lat jest dodatkowym wyróżnikiem pisma – ukazują się teraz co roku, po krótkich i nieskutecznych eksperymentach z formą kwartalnika oraz po naprawczym epizodzie w postaci numeru łączonego za lata 2009–2012. Roczniki są publikowane regularnie i terminowo, a certyfikatem jakości formalnej jest obecność „Meandra” w bazie ERIH PLUS oraz na liście czasopism Ministerstwa Nauki i Edukacji (z liczbą 70 pkt.). Najnowszym krokiem czyniącym zadość wymogom współczesności było odświeżenie szaty graficznej, co umożliwi łatwiejsze indeksowanie zawartości „Meandra” w elektronicznych bazach danych i ułatwi funkcjonowanie poszczególnych materiałów jako autonomicznych plików – „Meander” jest bowiem obecnie dostępny nie tylko na papierze (w tej formie w rzeczywistości można go znaleźć wyłącznie w bibliotekach, bo nie trafia do sprzedaży), ale także w wersji zdigitalizowanej. Pełnotekstową zawartość można czytać w wolnym dostępie w Czytelni Czasopism PAN na stronie https://journals.pan.pl/meander/.

Jaki jest ten „Meander” anno Domini MMXXII? Na pewno wierny pierwotnej formule periodyku, który nie przekracza pewnego poziomu techniczności i stara się być przystępny nie tylko dla specjalistów, ale też wszystkich osób zainteresowanych odkrywaniem kultury klasycznej. Trzeba jednak powiedzieć, że jest zarazem rasowym czasopismem naukowym, spełniającym wszystkie wymogi stawione poważnym publikacjom na polu humanistyki: artykuły naukowe oraz przekłady tekstów starożytnych czy nowołacińskich są zaopatrzone w pełny aparat naukowy, w tym nie tylko tradycyjne streszczenia łacińskie, ale również angielskie (obecnie także polskie). Ważną rolę redakcja przypisuje działowi recenzji, a treści niemające charakteru stricte naukowego, jak wspomnienia, sprawozdania, materiały z dziejów historii badań starożytniczych w Polsce, a nawet utwory literackie – treści, dodajmy, które w oczach wielu czytelników stanowią o tożsamości pisma – są oddzielone w osobnej sekcji na końcu każdego zeszytu. Wszystko to sprawia, że pozostając wierny oryginalnemu zamysłowi dzisiejszy „Meander” – w zgodzie z linią nakreśloną przez swojego wydawcę, czyli KNoKA – jest nieco wyraźniej niż w pierwszych numerach nakierowany na odbiorcę fachowego. Wciąż można znaleźć na łamach „Meandra” zarówno publikacje uznanych, doświadczonych badaczy, w tym sporadycznie uczonych zagranicznych, których prace ukazują się w polskim tłumaczeniu, jak i debiutantów oraz autorów rozpoczynających pracę naukową. Jest to forum, które umożliwia kontakt z najnowszymi trendami badań starożytniczych, ważną funkcją jest uprzystępnianie nowo publikowanych lub mało znanych tekstów greckich i łacińskich. Formuła rocznika umożliwia niezbędną dbałość o jakość zamieszczanych treści – zasadniczo lokujących się na nieco wyższym poziomie skomplikowania i wyspecjalizowania niż w czasach, gdy „Meander” rodził się jako miesięcznik.

Czasy, gdy akademickie czasopismo klasyczne ukazywało się comiesięcznie i trafiało do niezwykle obszernej grupy czytelników, budzą nostalgię. Były to jednak czasy, kiedy poświęcone takiej tematyce wykłady profesorów-starożytników potrafiły przyciągnąć tłumy i bywały biletowane – ten rodzaj entuzjazmu dla obcowania z humanistyką uniwersytecką jest już chyba z różnych względów rzeczą przeszłości. W warunkach cyfrowego świata przed „Meandrem” – z jego formułą czasopisma wprawdzie naukowego i gwarantującego zachowanie najwyższej badawczej jakości, ale uprzystępnionego dla szerszego grona osób zainteresowanych kulturą świata antycznego, co jest przecież tematem o wielkim ładunku atrakcyjności – otworzyły się ciekawe perspektywy. Można liczyć, że dzięki dostępności w internetowej formule open access „Meander” nie tylko trafia do grona swoich zwykłych czytelników, ale też znajduje nowych. Niejako przedłużeniem obecności „Meandra” w Internecie jest jego strona na portalu Facebook, gdzie między prezentacją nowych numerów ukazują się treści związane z pismem i poruszaną w nim tematyką. Obserwują tę stronę przeszło dwa tysiące osób, co czyni ją jedną z popularniejszych polskich grup starożytniczych na Facebooku. Jest to wskaźnik potencjału „Meandra”, w przedstawianiu kultury antyku i jej recepcji udanie oscylującego między specjalistycznością a chęcią dotarcia do szerszej rzeszy odbiorców, między wymogami formy papierowej a możliwościami mediów elektronicznych, między tradycją a innowacyjnością.

 

[1] Początki „Meandra” wielokrotnie opisywano w okolicznościowych materiałach na jego łamach, zob. m.in. Słowo wstępne, Meander 1, 1946, s. 1–2; Piętnasty rok „Meandra” [z K. Kumanieckim, K. Michałowskim i L. Winniczuk rozmawia M. Grzesiowski], Meander 15, 1960, s. 71–76; L. Winniczuk, Niełatwe początki i dalszy bieg „Meandra”, Meander 35, 1980, s. 515–520; ead., Archaeologorum Polonorum princeps [o K. Michałowskim], Meander 36, 1981, s. 287–293; M. Grzesiowski, Czterdziestolecie „Meandra”, Meander 42, 1987, s. 49–54; id., Prof. Lidia Winniczuk jako redaktor „Meandra”, Meander 49, 1994, s. 429–438; J. Kwapisz, Mieczysław Grzesiowski (1923–2017), Meander 72, 2017, s. 3–8. Zob. też następny przyp.

[2] Meander 1, 1946, s. 3–7; por. też J. Axer, Vita magistra historiae. Dwie glosy do dziejów miesięcznika „Meander”, Meander 64–67, 2009–2012, s. 348–357.

[3] Zob. A. Lewartowicz, „Przegląd Klasyczny”, Meander 69, 2014, s. 141–161.

[4] Zob. Axer, op. cit.

[5] Zob. wyżej, przyp. 1.